Upadek tokenu Luna wywołał niemałe poruszenie w świecie cyfrowych pieniędzy zbudowanych na technologii blockchain. Czy ten kryzys spowolni tempo rozwoju branży krypto? Czas na podsumowanie maja!
Terra Luna, czyli terra incognita
Terra była bardzo ambitnym projektem, który miał rzucić wyzwanie Ethereum. Tak przynajmniej był wielokrotnie zapowiadany. Własny blockchain, natywny token o nazwie Luna, stablecoin połączony z wartością dolara, wspaniałe możliwości budowania zdecentralizowanych aplikacji (dApps), a do tego jeszcze zarabianie na stakingu – tak był sprzedawany ten ekosystem.
Brzmi za pięknie? Chyba faktycznie takie było, bo na początku maja to wszystko rozbiło się w drobny mak. Jeszcze w kwietniu kryptowaluta była na szczycie, osiągając cenę 119 dolarów. Dzisiaj można ją zakupić za mniej niż 0,001 dolara.
Największym problemem okazał się właśnie stablecoin, który nie był zabezpieczony przez fizyczną gotówkę, czy inne aktywa finansowe, tylko przez Lunę. Wystarczyła jedna masywna sprzedaż tych tokenów przez tzw. wieloryba (osoba, grupa osób, lub firma, która w jednym portfelu kryptowalutowym posiada olbrzymie ilości środków), co doprowadziło do ataku spekulacyjnego. Ten przerodził się w panikę na rynku, spadku ceny niemal do zera, a w konsekwencji do upadku projektu.
Tysiące inwestorów straciło środki. Choć dzisiaj budowana jest Luna 2.0, wydaje się, że już nikt nie zaufa projektowi z tą nazwą.
Bitcoin i cała reszta na czerwono
Upadek Terry miał również duży wpływ na całą branżę kryptowalut. W zaledwie kilka godzin po upadku Luny cena Bitcoina spadła poniżej 27 tys. dolarów (najniżej od końcówki 2020 roku). Podobny spadek zanotowały również inne topowe kryptowaluty.
Upadek jest tym bardziej bolesny, że w weekend majowy BTC wchodził na poziomie 39 tys. Po upadku Luny rynek się zdołał jednak jeszcze nieco odbić i najstarsza kryptowaluta zakończyła miniony miesiąc z ceną oscylującą wokół 32 tys. dolarów.
NFT: psy szczekają…
Czy szczyt popularności niewymienialnych tokenów mamy już za sobą? Czy to już koniec mody na NFT? Takie hiobowe wieści dla inwestorów wieszczą sceptycy trendu kolorowych małp i innych stokenizowanych dóbr.
Ich opinię zdają się potwierdzać statystyki. Podczas gdy w rekordowym wrześniu 2021 roku sprzedano łącznie ok. 115 tysięcy tokenów, w kwietniu zaledwie 19 tysięcy (źródło danych: statista.com).
Inwestorzy narzekają też, że ich aktywa są aktualnie warte znacznie mniej niż w momencie zakupu. A miało być przecież odwrotnie. Słynny już przypadek pierwszego tweeta Jacka Dorseya dość obrazuje niepokojącą zmianę kierunku w branży.
… a karawana jedzie dalej
Kryzys? Jaki kryzys? Taki przynajmniej płynie przekaz od celebrytów. W maju do grona “twórców” NFT dołączyli m.in. Madonna (we współpracy z Beeple’em), Ringo Starr, Bella Hadid i Wayne Gretzky (przez eBay).
Także duże międzynarodowe firmy wciąż chcą spróbować swoich sił na rynku niewymienialnych tokenów. Szwedzki portal streamingowy Spotify testuje technologię. Wybrani artyści mogą zamieszczać na swoich profilach grafiki w formie NFT.
Starbucks idzie o krok dalej i chce wokół swoich tokenów zbudować całą społeczność. W maju Starbucks potwierdził, że jeszcze w tym roku uruchomi swoją pierwszą kolekcję NFT i że będzie ona oparta na „sztuce kawy i opowiadaniu historii”.
W poście na swojej stronie internetowej firma wyjaśniła, że NFT były tylko częścią tego, co ma stać się pełnoprawną społecznością cyfrową (web3), która skupi się na kawie, zanim rozszerzy się na sztukę, muzykę i książki.
Tajlandia pro-krypto
Na koniec przenosimy się do Azji. W maju Rząd Królestwa Tajlandii ogłosił w maju, że zapewni ulgi podatkowe od wartości dodanej dla transakcji (VAT) z wykorzystaniem aktywów cyfrowych. Nowy przepis ma wejść w życie do 31 grudnia 2023 roku.
Oznacza to, że transakcje kryptowalutowe będą zwolnione z podatku VAT. Jest jednak jedno “ale”: z tego typu ulgi będą mogły skorzystać tylko platformy handlowe zarejestrowane przez Ministerstwo Finansów.